Zaczęłam trochę szkolnie, ale nie o Sienkiewiczu i nie o Rzymie będzie. Będzie za to o drodze, która młodych ludzi ma zaprowadzić kiedyś do własnego biznesu.
Drogą do biznesu jest edukacja i dobre przykłady. Dlaczego przykłady? Bo czy chcemy tego czy nie, młodzi uczą się przez duplikację.
Temat dotyczy też edukacji. Edukacji młodych, którzy niedługo podejmą pracę i tych, którzy będą tych młodych uczyć dając im przykład jak pracować.
Kiedyś popularne było hasło „oszczędnością i pracą ludzie się bogacą”. Kiedy je usłyszałam po raz pierwszy, coś mi w nim nie zagrało. Coś się nie zgadzało. Za proste to było, fałszywie brzmiało. I wyszło mi, że trzeba inwestować, a nie tylko zbierać, że trzeba pracować mądrze, a nie koniecznie dużo. I trzeba się edukować, myśleć krytycznie, dostosowywać do zmieniającej się rzeczywistości.
Wróćmy teraz na drogę do biznesu.
To, co rządzący nam fundują jest utopią w której to rzeczywistość ma się dostosować do nas, a biznesowa droga prowadzi donikąd.
Dlaczego tak uważam? Pierwszy przykład. Inflacja.
Tak jak spodobał mi się pomysł wprowadzenia do szkół przedmiotu Biznes i zarządzanie, tak zakres tematyczny podoba mi się dużo mniej. Przyznam szczerze, że mnie zdumiał i zirytował.
Kto wpadł na pomysł, aby z programu nauczania usunąć zagadnienia związane z inflacją? Tym bardziej w obecnych czasach, gdy słowo INFLACJA jest praktycznie codziennie na ustach prawie każdego z nas. Czy świadomość społeczna, czym jest inflacja, jak wpływa na nasze codzienne życie, jest dla decydentów w naszym kraju tak bardzo mało istotna?
Ja mam swoje bardzo sprecyzowane zdanie w tym temacie. Mamy społeczeństwo bardzo zagubione i nieświadome ekonomicznie. Wiele osób nadal nie zna podstawowych zagadnień, nie mówiąc już o znajomości mechanizmów jakie wpływają zarówno na naszą sytuację gospodarczo-finansową, ale także, mówiąc wprost, na ilość pieniędzy na naszych kontach czy w naszych portfelach.
Drugi przykład, prosto z Sejmu. Czterodniowy tydzień pracy.
Czterodniowy tydzień pracy, zmniejszona liczba z 40 do 35 godzin tygodniowo bez zmiany wynagrodzenia. Na przykładzie mojej branży, w obszarze firm produkcyjnych, zatrudniających obcokrajowców jest to w ogóle możliwe?
Ciekawe kto za to będzie płacił?
Nie oczekuję odpowiedzi, bo to pytanie retoryczne, na które wszyscy prowadzący biznes znają odpowiedź. Podobno ma to zmniejszyć ryzyko wypalenia zawodowego. Ciekawe czyjego?
Podobno ma to też zmniejszyć przepracowanie wśród Polaków. 74% pracujących zdarzyło się pracować w nadgodzinach. Dla 14% z nich to niemal noma. Czy to rozwiąże ich problem, a może dołoży kolejne? Czy jesteśmy gotowi, by zwiększyć naszą wydajność i zaangażowanie? Znieść większą presję na wyniki? Prawdziwy wellbeing się szykuje. Na nowych zasadach.
A czego nauczymy tym młodych?
Nie zwracaj uwagi na wartość pieniądza i inflację, nie pracuj zbyt intensywnie, skoro pieniądze i tak będą. A jak nie za pracę będą pieniądze to może w ramach dochodu gwarantowanego?
A jak będzie za mało to dobrzy rządzący dodrukują.
I będzie dobrze.