Szkodliwa semantyka.
Wydawałoby się, że to całkiem niewinny zwrot i określenie, które doskonale oddaje istotę rzeczy. To również idealny zbitek dwóch słów, które szybko przyjęły się w świecie mediów i świadomości społecznej.
Śmieciowa umowa.
Ale nie jest tak idealnie, jak mogłoby się wydawać. Te dwa słowa obok siebie wyrządziły sporo szkody, którą ciężko będzie naprawić. Dla mnie brzmią one źle. Źle, bo deprecjonują pracowników pracujących na tych umowach, a jednocześnie dlatego, że odsuwa się odpowiedzialność od tych pracodawców, którzy stosują ją w złej wierze, nie dbając o swoich pracowników.
Czym jest praca w naszej kulturze i w ujęciu społecznym?
Praca w naszej kulturze to wartość, na której budujemy nasze poczucie niezależności i sprawczości. Często jest bardziej doceniana niż wykształcenie. Na pracy opieramy nasze poczucie wartości.
– kim będziesz jak dorośniesz? Pytają rodzice czekając rezolutną opinię dziecka.
– może pójdziesz na prawo lub medycynę? Pytają ci sami rodzice nieco większego już dziecka.
A wszystko to w kontekście uzyskania dobrej pracy w przyszłości. Na pewno na porządną umowę, żadną śmieciową. I tak po jakimś czasie trafia młody człowiek na rynek pracy i często zaczyna swoją drogę zawodową od podjęcia „śmieciowej decyzji”, bo jak inaczej nazwać inaczej, to, że właśnie podpisał tak niekorzystną umowę, jak umowa zlecenie. Czy o takie budowanie poczucia wartości wśród młodych nam chodziło?
Przychodzą mi do głowy również inne przykłady, bo nie tylko młodych to dotyczy. Jak będzie się czuł podpisując taką umowę pracownik długo borykający się wcześnie z bezrobociem? Albo zredukowana pracownica 50+, której częściej zagląda się w metrykę niż w kompetencje? Albo emigrant z Mołdawii czy Gruzji, który podjął jedną z trudniejszych decyzji w swoim życiu, wyjeżdżając ze swojego kraju w poszukiwaniu lepszej pracy?
Jak w budowaniu ich wartości, zarówno tej osobistej jak i tej na rynku pracy, ma pomóc zwrot „śmieciowa umowa”? Jak bardzo ten śmieciowy zwrot ma zbudować ich poczucie sprawczości?
Państwu pozostawię odpowiedzi na te pytania.
Często te umowy i przedsiębiorcy je stosujący są odsądzani za ich stosowanie od czci i wiary.
A przecież tego typu umowy są potrzebne, niejednokrotnie także są bardziej korzystne dla pracowników. Z drugiej strony, zabezpieczają w niektórych obszarach pracodawców. Nie oceniajmy ich zbyt pochopnie.
Dla mnie to nie umowa jest śmieciowa. To sposób, w jaki niektóre firmy wykorzystywały i wykorzystują te umowy jest śmieciowy. To śmieciowy jest ich system zarządzania, w którym wykorzystuje się słabość drugiej strony umowy, żeby ją wykorzystać. Ten zwrot szkodzi najbardziej tym, którzy podejmują pracę.
A można inaczej? Uważam, że i można i trzeba. Choć nie łudzę się, że tym jednym tekstem wpłynę na rynek pracy, to uważam, że warto podjąć taką próbę.