Czy praca jest atrakcyjna?
Praca jest atrakcyjna? Jeżeli tak, to dla kogo? Jeżeli nie, to dlaczego?
Nie mam ochoty bawić się w literki i w opisy pokoleń. X,Y czy Z, to dla mnie po pierwsze za daleko idące uproszczenie, a po drugie to tylko semantyka.
Wychowałem się w świecie, w którym realnie skończył się etos robotnika i jednocześnie równie realnie zaczął etos gonitwy za karierą. Oba te etosy miały to do siebie, że były oderwane od rzeczywistości. Jeden gloryfikował wyimaginowanego prostego robotnika bez aspiracji, a drugi biznesmena bez kręgosłupa. I tak na dobrą sprawę, nikt trzeźwo myślący nie identyfikował się z żadną z tych grup, chociaż czasem im zazdrościł. Albo przywilejów (bo mieszkanie, meblościanka i talon na samochód), albo wielkich pieniędzy (zbyt wielkich, by je udźwignąć). Szybko się zorientowaliśmy, że żadna z tych dróg nie daje ani szczęścia, ani stabilizacji.
W jednej i w drugiej rzeczywistości trudno było stworzyć sobie własne miejsce, bo wcześniej kułak i spekulant, a później, bo trzeba do zagranicznych korporacji. Te korporacje wmówiły nam, że nic co jest polskie nie jest dobre. Ani banki, ani jedzenie, ani ubrania, ani firmy, a pracować trzeba 24 godziny na dobę, bo bez tego nie ma sukcesu.
Nasze dzieci na to patrzyły.
Patrzyły i nie uwierzyły nam. Za dużo nas to zdrowia i czasu kosztowało. Nasze dzieci między innymi na podstawie swoich własnych obserwacji doszły do własnych wniosków. Nie spodobały im się ani zagraniczne, ani polskie wersje korporacji, które wyprodukowały „Januszy biznesu”. Dzięki internetowi i mediom społecznościowym młodzi zobaczyli, że można do czegoś dojść samemu. Zobaczyli, że wszystko już jest, i że przychodzi łatwiej. Pracę zmienia się szybko i łatwo, a dostęp do wiedzy i informacji jest banalnie prosty.
Niechęć do starego, mocno eksploatującego stylu pracy, zmusiła ich do poszukania własnej, być może lepszej drogi. Powstało mnóstwo małych i średnich przedsiębiorstw. Wiele z nich (pomimo Nowego Ładu) wciąż sobie nieźle radzi.
I kolejni młodzi na to patrzą. I też wyciągają wnioski. Jak nie ta praca, to inna, jak nie w Polsce, to w każdym, dowolnym miejscu na świecie. Ich postawa zmieniła rynek pracy.
Jest obecnie mnóstwo miejsc pracy w relatywnie ciężkich gałęziach przemysłu, w branży mięsnej czy metalowej. Sporo w tych nieco lżejszych, jak branża automotive czy chemiczna. Młodzi nie chcą w nich pracować. Oddali te miejsca tym, którzy są u nas często tylko przejazdem. Pracownikom z zagranicy. Tej bliższej, z Ukrainy czy Białorusi, nieco dalszej, z Gruzji czy Mołdawii i tej naprawdę dalekiej, z Indii czy Nepalu. Niby mieli oni być tu tylko przejazdem w drodze na zachód. A tu proszę, zostali niemalże na stałe. I przyzwyczailiśmy się do nich. To dobrze.
I wrócę do pytań, które zadałem na początku.
Dla mnie podstawowym kryterium tego, czy chcę pracować czy nie, czy praca jest atrakcyjna, jest poczucie sprawczości i możliwość decydowania o moim życiu.