Są pewne pytania, których moi rekruterzy nie mogą zadawać. I bardzo dobrze. Po pierwsze profesjonalizm zobowiązuje, a po drugie nie wszyscy muszą wszystko wiedzieć. Sprawy prywatne należy oddzielać od zawodowych.
Z drugiej strony, coraz częściej nachodzi mnie ochota, żeby jednym pytaniem się wyłamać z tego rekrutacyjnego anturażu.
Spytać o coś, o co pytać nie powinnam. O alimenty.
Zadałabym pytanie: czy jest Pan dłużnikiem alimentacyjnym?
Zanim jednak zostanę spalona na stosie politycznej poprawności, chciałabym napisać kilka słów w swojej obronie.
Pojawił się na rynku pracy trend, który dotyczy określonej grupy – mężczyzn, narodowości polskiej, w wieku produkcyjnym, unikających płacenia zasądzonych alimentów.
Przychodzą do mojego biura rekrutacyjnego panowie szukający pracy. Z doświadczeniem większym lub mniejszym, którzy w wielu miejscach pracują tak długo, dopóki sąd lub komornik nie odkryją, że mają dochody.
Najchętniej rozliczaliby się tylko w gotówce i najlepiej „pod stołem”. Tego ostatniego na szczęście nie mam zamiaru ani tolerować, ani praktykować.
Pracują miesiąc, dwa i znikają bez słowa, porzucając stanowisko pracy. Nie zwracają uwagi na to, że firma, która zatrudnia moich pracowników ma wtedy kłopot i ja mam kłopot. Stracony czas na rekrutację i wdrożenie do pracy, przestój na produkcji.
Trudno mi powiedzieć, czy ten trend dotyczy wszystkich firm w Polsce, czy to tylko zbieg okoliczności i dzieje się tak tylko u mnie. Zakładam, że tacy “pracownicy” podróżują sobie po różnych miejscach pracy unikając zobowiązań.
Po co o tym piszę? Nie po to, proszę Państwa, żeby się żalić. Ja sobie poradzę.
Szukam systemowego rozwiązania, które pozwoliłoby dłużnikom alimentacyjnym na podejmowanie pracy zamiast skazywać ich na nieustanne uciekanie. Rozwiązania, które spowodowałoby, że nie będę chciała już zadawać pytania o alimenty. Z pewnością jest jakieś rozwiązanie, które nie stygmatyzowałoby tych ludzi, bo tak jak my mają prawo do normalnego życia. Przecież nie każdy z nich chce unikać zobowiązań. Jest duża grupa dłużników, którzy potrzebują wsparcia i rozwiązania by wyjść ze spirali.
Na razie każdego kandydata do pracy sprawdzam w Krajowym Rejestrze Zadłużonych. Tylko co w przypadku, kiedy okaże się, że tam jest? Mam odmawiać mu pracy? To niedorzeczne! To nie rozwiązuje problemu! Problemu, który narasta.
W Krajowym Rejestrze Zadłużonych jest prawie 300 000 dłużników alimentacyjnych, a suma ich zadłużenia to ponad 12 miliardów zł (!!!) i rośnie według danych NIK w tempie 2 miliony zł dziennie (!!!). Tym bardziej dziwi mnie ta sytuacja, bo praktycznie wszyscy dłużnicy alimentacyjni to osoby w wieku produkcyjnym. Mogą, a nawet powinni podejmować pracę.
A czym w większości dłużnicy tłumaczą swoje zaległości? Tym, że nie mają pracy! I koło się zamyka.
Jeżeli zatrudnię dłużnika alimentacyjnego, mam obowiązek odliczyć od jego wynagrodzenia kwotę na zaspokojenie świadczeń alimentacyjnych. Jeżeli tego nie zrobię, mogę spodziewać się kary w kwocie nawet do 45 000 zł.
Z tej perspektywy moje niepoprawne pytanie o zadłużenie alimentacyjne, nie prezentuje się już tak strasznie.
https://www.gov.pl/web/sprawiedliwosc/krajowy-rejestr-zadluzonych